Zostawiając w tle teorie o tym, kto kryje się pod maską oraz szanując podejście, że to muzyka sama w sobie ma się obronić, wzięliśmy na odsłuch pierwszy pełnoprawny album Rikhtera „Doma”. Album wobec którego nie można przejść obojętnie jeśli jest się fanem „techno nowej generacji” o industrialnym zabarwieniu.
Rikhter – hiszpański producent wydający w niemieckim labelu, wykorzystujący rosyjskie etno-muzyczne motywy oraz cyrylicę do opisu swoich poczynań jest trochę jak Salvador Dali i jego surrealizm – genialny.
Płyta składa się z trzynastu utworów. Prócz prologu, epilogu i nadzwyczaj klimatycznego „Digital Ashes” jesteśmy wręcz zbombardowani nieszablonowym techno. Motywy, motywiki, szmery, trzaski, łamany bas, subtelnie wtrącone „wątki głosowe”: niemieckie, angielskie czy rosyjskie. Generalnie dzieje się tyle, że podczas słuchania zamieniamy się małe dziecko z ADHD, które nie może usiedzieć na miejscu.
Album został wydany nakładem R – Label Group, a swoją premierę miał 10 września 2021r. Niejeden co mądrzejszy i prawilniejszy fan techno powiedziałby, że to już staroć, ale jesteśmy przekonani, że większość tego materiału będzie jeszcze przez długi czas zamiatać parkiety w klubach.
Pełna tracklista:
- Prologue 00:56
- Ufimzew 04:41
- Birth of a Star 04:42
- Amaterasu 05:45
- 9K72 05:23
- Dyylga 05:04
- Divia 05:38
- Abru 05:17
- Tuimaada 06:11
- Iced out City 03:36
- Yuntai 03:56
- Digital Ashes 02:11
- Epilogue 03:32
Co prawda wersja winylowa jest już wyprzedana, ale wersja digital wciąż jest dostępna pod tym adresem.