Od dłuższego czasu obserwuję Glasgow, które w ostatnim czasie zaskakuje ilością dobrych klubów, bookingów, koncertów czy wydarzeń muzycznych. Tam mieszka 600 tysięcy osób. To przecież dość niewiele przy proporcji eventów z szalonymi line-upami, które dzieją się tam co najmniej raz, dwa razy na miesiąc. Jednym z nich bez wątpienia jest Riverside Festival, który na stałe wpisał się w kalendarz wiosennych eventów.

Tak jak w latach poprzednich tegoroczna, siódma edycja odbyła się na terenie muzeum transportu mieszczącego się na rzeką Clyde. Trzeba przyznać, że lokalizacja sama w sobie jest interesująca. Niemniej ciekawa w tym roku była również pogoda, która niestety… nie dopisała.

Podczas dwóch dni otrzymaliśmy nie tylko solidną dawkę muzyki, ale również solidną porcję deszczu, wiatru i chłodu. Mając w myślach przed sobą obraz pustek na miejscu, mocno się zdziwiłem, widząc bawiący się tłum, który kompletnie nie zawracał sobie głowy pogodą. Głód imprezowania.

Podczas dwóch dni na trzech scenach zagrali m.in. Jon Hopkins, Bicep, Ame, Rodhad, John Talabot, Daphni, FJAAK, Daniel Avery, Slam, Rebekah, Jeff Mills, Helena Hauff, Objekt, I Hate Models, Mella Dee, Dj Stingray, Midland czy Denis Sulta.

Helena Hauff. Artystka regularnie pojawia się w szkockich klubach oraz na festiwalach. Za każdym razem zostawia po sobie tylko dobre wspomnienia. Tym razem nie było inaczej. Absolutny numer jeden Riverside Festival 2019.Objekt b2b DJ Stingray. Fajnie się zapowiadało, ale w praktyce coś nie wyszło. A szkoda, Objekt jest jednym z ciekawszych artystów na muzycznej scenie i potrafi zaczarować, co udowodnił na afterze po Riverside Festival klubie Room 2.Slam b2b Daniel Avery. Jeżeli wskazać, kto był królem na tej imprezie, to właśnie oni. Duet Slam jest uwielbiany w Glasgow i bez względu gdzie i o której porze zawsze wzbudza pozytywne emocje. Wspólny set z Danielem, tylko podkręcił atmosferę.Rødhåd b2b Âme. Od samego początku byli dla mnie jedna wielką zagadką. Dwóch różnych artystów, którzy osobno grają inaczej, postanowili połączyć siły i wspólnie zagrać. Z jakim skutkiem? Niestety marnym. Ani to było dobre techno, ani fajnie sklejony set. Takie granie bez sensu, bez pomysłu i niestety nudnawe. Czego oczywiście nie można napisać o Âme grającym później na afterze w klubie Sub Club. Najlepszy set jaki słyszałem w ostatnich miesiącach.Midland. Gdzie się nie pojawi, wszędzie narobi zamieszania. W Glasgow nie mogło być inaczej. Pomimo wczesnej godziny i złej pogody nie zawiódł.John Talabot. Artysta miał chyba najtrudniejsze zadanie. Gdy wszyscy grali na dwóch wielkich scenach, on został umieszczony na najmniejszej, ulokowanej między toaletą, a budkami z jedzeniem. Na scenie, która tak naprawdę mogła by być tylko atrapą. Pomimo dużej konkurencji i trudnej lokalizacji Talabot przyciągnął tłumy i zagrał naprawdę przyzwoity set.

Bicep. Pomimo deszczu i wiatru przyciągnęli tłumy pod Main Stage. Duet w swoim secie zamieścił dużo numerów ze swojego debiutanckiego albumu. Były m.in. „Glue”, „Orca” czy „Opal”, było szaleństwo.Daphni b2b Hunee. Bardzo udane połączenie. Panowie zagrali dużo house, disco i wiele różnych dziwnych gatunków muzycznych . Całość skleiła się w bardzo dobry set, który przypadł nawet do gustu tym, którzy nie przepadają za takim stylem muzycznym.Denis Sulta. Popularność tego młodego artysty nikogo nie powinno dziwić. Urodzony w Glasgow producent jest prawdziwą gwiazdą w swoim mieście, co dał zresztą zauważyć podczas jego sobotniego występu.Jon Hopkins. Najbardziej widowiskowy występ podczas Riverside Festival 2019. Artysta zagrał w niedzielę na scenie głównej jako ostatni. Hopkins dał show jakiego brakowało podczas całego wydarzenia i muzycznie wyróżnił się na tle reszty. Usłyszeliśmy jego największe numery, które połączone z wizualizacjami robiły wrażenie.