Největší taneční festival v srdci Evropy, czyli największy taneczny festiwal w sercu Europy. Taki przydomek towarzyszy festiwalowi Beats for Love z Ostrawy już od kilku dobrych lat. Jego historia sięga roku 2013, kiedy to odbyła się pierwsza edycja — darmowy wstęp, 6 scen, kilkudziesięciu artystów, 3 dni zabawy, 25 tysięcy uczestników. Każdy kolejny rok to progres, zarówno pod względem frekwencyjnym, ilości tematycznych scen muzycznych oraz „wielkości” zapraszanych artystów. Od 2015 roku wydłużono także czas trwania festiwalu do 4 dni. Dla mnie były to czwarte muzyczne odwiedziny tego niezwykle klimatycznego postindustrialowego krajobrazu huty Witkowice.
To, co stanowi o soldoutowym sukcesie festiwalu, to bez czarowania mocno komercyjne nazwiska, których występy w prime time’ie Love Stage (sceny głównej) przyciągają największą liczbę festiwalowiczów. Drugim najistotniejszym czynnikiem mającym wpływ na powodzenie „beatsów” jest organizacja. Organizacja, która stoi na bardzo wysokim poziomie.
Promocja przed festiwalem, ogarnięte socjale i komunikacja z chcącymi partycypować w wydarzeniu zainteresowanymi, do tego dwie wioski festiwalowe z elegancko przygotowanymi namiotami.
W tym roku organizatorzy postanowili przenieść umiejscowienie sceny TECHNO ČEZ ENERGY, zamieniając open air na całkiem potężny czarny namiot. Lista zaproszonych artystów robiła wrażenie, szkoda tylko, że ilość odbiorców w czasie poszczególnych setów była nieadekwatna do ich marki.
Oscar Mulero — już pierwszego dnia festiwalu moje muzyczne potrzeby zostały w pełni zaspokojone. Było to moje kolejne spotkanie z tym hiszpańskim weteranem sceny techno, spotkanie, które będę wspominać najlepiej z dotychczasowych. Set od początku do końca utrzymany w mroczno-intensywnej konwencji, bez jakichkolwiek breakdown’ów, z technicznie perfekcyjnymi przejściami. Niekiedy jego mistrzowski kunszt zgrywania docierał do publiki z lekkim opóźnieniem, wtedy spora część namiotu robiła „łooooooo” w momencie załapania, jaka to była wirtuozeria. Dla mnie był to najlepszy set całego festiwalu.
Steve Rachmad aka STERAC — to jeden z tych występów, który zasługiwał na zdecydowanie większą liczbę słuchaczy i zdecydowanie większy aplauz. Sympatyczny holenderski dj kładł wyborne track’i jeden po drugim. „Range” od Roberta Hooda, S.O. swojej produkcji czy całkiem świeży „Rotor” powstały w kalabo ze Speedym J.
Luke Slater – „stary wyga” dobrze wie jak swoim graniem wywołać entuzjazm u sporo liczniejszej względem występu Steraca publiczności. Ku mojemu zdziwieniu zaraz po zagraniu pierwszego kawałka — sztosowego remixu spod jego ręki — Glaskin – „Querschläger” (Planetary Assault Systems Remix) Luke wziął mikrofon w dłoń, witając wszystkich zebranych, by później na fali zachwytu kontynuować „kvalitne hraní”. Bardzo dobry set, choć nieprzesłuchany przeze mnie w całości z racji dosyć długiej wędrówki na scenę EVROPA2 HOUSE SQUARE gdzie swojego seta grała polska reprezentacja — duet Catz ‚n Dogz.
Catz ‚n Dogz i Eats Everything – choć z setami Wojtka i Grega przecinam się na polskich imprezach dosyć często, chciałem zobaczyć jaki będzie ich odbiór za naszą południową granicą. Było przyzwoicie, ale bez szaleństwa. Natomiast panowie jak zwykle grali i bawili się wyśmienicie. Open air’owa scena house brzmiała i wyglądała bardzo zacnie, natomiast całkowicie niepotrzebne były wyrzutnie dymu, które w momencie wystrzału zagłuszały muzykę, tworząc mizerny efekt. Po chłopakach stery przejął ich brytyjski kompan Eats Everything – nie jest to stylistyka house’owa, która porywa mnie w całości, ale trzeba przyznać, że potrafił utrzymać tańczących w pozytywnym vibe’ie. Kilka track’ów z jego seta to: Basement Jaxx – „Fly Life” (Paco Osuna Remix), Jamie Coins – „Derretch”, czy co ciekawe track grającego tego samego dnia na innej scenie Steve’a Rachmada – „Virton Upgraded”.
Perc – Alistair był anonsowany do przodowania na scenie techno już w zeszłym roku, niestety przez problemy z lotami nie udało mu się wtenczas dotrzeć. Ku mej radości w tym roku jego dwugodzinny set nie dawał odpocząć nogom i każdym kolejnym numerem bezpardonowo niszczył mi głowę. Cały set był przekładany tribalowo-acidowo-industrialnymi wariacjami. Jednym z początkowych utworów, który zagrał była nowa produkcja KiNKa – „Vacation”. Dalej mogliśmy usłyszeć Ganez The Terrible – „Violence” czy też Balrog – „Drone” (D.A.V.E. The Drummer Remix)
Pan-Pot — bardzo długo nie słyszałem ich na żywo i nie wiedziałem czego się spodziewać. Skrótowo – Tassilo i Thomas udźwignęli, fajnie ponieśli, ale nie wyrwali z butów. Zagrali kilka ciekawych produkcji w tym nowy numer od FJAAKów – „Give It To Me” oraz track, który mnie urzekł — pysznie deepowy Kenji Hina – „Club 49″. To był jedyny set, który całkowicie zapełnił namiot TECHNO ČEZ ENERGY. Zapełnienie namiotu w sposób dobitny obnażyło jednak jego największy mankament, czyli bardzo przeciętną wentylację. Z perspektywy osoby niepalącej przebywanie i dłuższa zabawa w oparach tytoniu była nie do udźwignięcia.
Teraz kilka słów na temat Love Stage, co do której mam bardzo mieszane uczucia. Potężna, pięknie przygotowana, super nagłośniona, ale muzycznie fatalna. Kilkukrotnie próbowałem przystanąć i posłuchać, ale za każdym razem trafiałem na jakieś muzyczne uwstecznienie — Netsky rozpoczynający seta od wixiarskiej wersji „Satisfaction”, nierobiący przejść tylko wydzierający się do mikrofonu… To chyba kiedyś był dramowy DJ? Tiesto grający hity z Zetki, kończący seta swoim największym trance’owym szlagierem… Może źle trafiałem, a może to taka charakterystyka festiwalu. Jednak dla przykładu w 2019 roku Sven Vath mógł na tej scenie zagrać nietuzinkowego i niechamsko komercyjnego techno seta z winyli. Czy choć jeden slot prime time’u sceny głównej nie mógł być przeznaczony dla nieco ambitniejszego oblicza elektroniki?
Jedyny występ na scenie głównej podczas tegorocznej edycji, który jest wart odnotowania, a nawet więcej, który dostarczył mi mnóstwo pozytywnych emocji to hiphopowy koncert szwedzkich weteranów Looptroop Rockers. Czterech „starszych panów” mających więcej energii niż niejeden młokos, przejęło scenę główną po zakończonej burzy. Cechą wielkich zespołów jest to, że niezależnie od ilości publiczności dają z siebie maksa. Za to Lootroop’om chwała. Oprócz swoich szlagierów panowie przewinęli również „Full Clip” od Gangstarra czy solowy track Promoe „Off the Record”.
Pomimo przeogromnej ilości uczestników praktycznie nie było kolejek czy to do wejścia na teren festiwalu, przy gastro/piwnych strefach, czy po prostu do toalet. Wszystko to dzięki przemyślanemu zagospodarowaniu terenu — praktycznie przy każdej ze scen można było znaleźć wszystko, co podczas zabawy na festiwalu najważniejsze.
Produkcja festiwalu to bez wątpienia TOP. Oświetlenie, wizualizacje oraz przede wszystkim nagłośnienie każdej ze scen nie pozostawiły pola do doczepiania się.
Pomocna i całkiem fajnie działająca dedykowana aplikacja z festiwalową mapką pomagała w przemieszczaniu i odnajdowaniu się. Z jej pomocą można było również rozplanować czas i ustawić przypomnienia, by nie pominąć najbardziej wyczekiwanych występów. Ciekawym rozwiązaniem były umiejscowione przy wyjściu punktów z alkomatami, tym bardziej że na terenie Republiki Czeskiej dopuszczalne stężenie alkoholu we krwi kierowcy wynosi 0,0%, a czeskie piwko to dobre piwko, ale o tym za chwilę.
Dołożę jeszcze jedną składową popularności festiwalu Beats for Love, która z perspektywy przeciętnego zjadacza chleba jest niezwykle istotna, czyli stosunek jakości do ceny. Koszt poszczególnych pul czterodniowych biletów kształtował się następująco: 1590 CZK, 1790 CZK, 2090 CZK, 2490 CZK — w przeliczeniu na złotówki odpowiednio – 300zł, 335zł, 390zł, 470zł.
Tutaj mogę śmiało wrócić do czeskiego piwa, które wygrywa wszystko — nie dość że jest pyszne, to pełno procentowe, lane do wielorazowego kubka o pojemności 0,5 litra, a to wszystko w totalnie niewygórowanej cenie 60 CZK, czyli nieco ponad 11 zł. Marzeniem jest przeniesienie takiego standardu na polskie festiwale.
(Zdjęcia: Marcin Kazmieruk / Kuba Zatloukal / Martin Kusyn / Matuš Šafranka / Roman Pelderl / Petr Chromec / Libor Ponca / Magda Weselowska / Maxim Bajza dla Beatsforlove)