Berghain. Niemiecki klub, który obrósł już legendą stopnia wyższego. Co nas zmotywowało, by zajrzeć tam kolejny raz? Wyobraźcie sobie, że na portalu Airbnb można znaleźć warsztaty modowe dla osób, które chcą uszyć swoją własną stylówkę na całonocną imprezę w Berghain. Spotkanie w Berlinie trwa cztery godziny, kosztuje 62€, a w cenie są także przekąski, napoje i potrzebne do szycia narzędzia (także nożyczki są w cenie warsztatów).
Organizatorzy tego workshopu gwarantują, że dzięki ich radom bez problemu oczarujecie bramkarza w „najlepszym berlińskim klubie”.
Ciekawi nas także nazwa warsztatu: „Sew Your Own Bergh*** Clubbing Outfit”. Nazwa wykropkowana celowo? Kto wie, kto wie… Równie „najlepszy berliński” doorman Sven Marquardt najpierw napisał książkę (którą recenzowaliśmy TUTAJ), sam nakręcił spiralę zainteresowania wobec swojej „pracy”, żeby potem mieć pretensje o to, że powstała gra „Bergnein” (o której pisaliśmy TUTAJ).
Niestety. Na świecie jest tak, że wszystko co „najbardziej popularne”, w pewnym momencie dociera do szczytowego momentu, w której ciężko stwierdzić gdzie przebiega cienka granica zachowania dystansu. Taki świat. Lepiej więc było nazwę wykropkować, bo jeszcze Sven by się pojawił ze swoją groźną miną.
Elektronika, techno, house. Cała nasza kultura zawsze opierała się na otwartości, energii na parkiecie, wzajemnym szacunku i miłości. Będę się upierał, że skoro nie ma znaczenia jaki masz kolor skóry czy orientację, to dlaczego ma znaczenie to, jak się ubrałeś do klubu?
No to na koniec pytanie indywidualne: idziecie na techno czy na lans?