Jeden z naszych ulubionych artystów już jakiś czas temu zapowiedział nowy album, ale teraz słowo choć w części stało się ciałem, bo światło dzienne usłyszał pierwszy singiel z tego wydawnictwa. Chodzi o numer „Judith Maria”, a kolejny długogrający krążek będzie miał tytuł „Ludwig”.

Trzeba przyznać, że track ma charakterystyczny stimmingowy charakter, aczkolwiek gdybyśmy usłyszeli to w radiu to pomyślałbym przez pierwsze 20 sekund: „oho, nowy numer Bonobo… albo TSHA po warsztatach u Bodzina?”.

No generalnie nie ma w tym nic złego przecież w sumie, a trochę cieszy nas, że nurt broken beats wpływa (nawiązując do teledysku) także tutaj, bo Stimming potrafi wycisnąć z jego głębi wszystkie soki. I po minucie już czujemy, że to faktycznie jego ręka i koncepcja sztuki.

To melodia, która wydaje się znajoma, jak dobry przyjaciel, który zawsze jest przy tobie.

pisze niemiecki artysta w mediach społecznościowych i uwierzcie nam lub nie, ale przeczytaliśmy ten cytat dopiero po napisaniu akapitu o Bonobo i TSHA. Więc z czystym sumieniem idziemy słuchać drugi raz w poczuciu przyzwolenia amen.

I czekamy na album w 100%. Niech to będzie pierwszy gołąb, którego polubimy. Pan Stimming to chyba ogólnie lubi ptaki i szpaki. Słychać je np. w tracku „The Origin” z albumu wydanego dla Diynamic Music w 2013 roku, który… kochamy. To jest undergroundowa topka. Wszystko nam tam pasuje.

P.S. Jeszcze smutna refleksja. Kiedyś Instytut zaprosił Stimminga do Warszawy na drugą scenę. Byliśmy na tamtej odsłonie Instytutu, ale na Stimminga nie zdążyliśmy i żałujemy do dziś. Ej serio naprawdę nam smutno po latach.